Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
Julian Tuwim

Tarczyn

„I gdzie jedyne piękno jest: na zgniłych domkach jakaś, proszę pani, wieczorna, ta tak zwana,
 ach, poświata, 

I wszystko to na tle zupełnej nędzy

W smrodzie u gospodyni jakiejś potwornej wprost jędzy, 

W ciągłej niepogodzie, co lepsza jest od słońca, 

Bo wtedy wszystko zda się bliskim już, ach, końca - 

Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,

I jako jakieś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.”
Witkacy, Do przyjaciół gówniarzy

Można jeszcze dodać: muzyka i wykonanie Zbigniew Raj, Piwnica Pod Baranami i będziemy mieli pełny obraz wielu miast i miasteczek najjaśniejszej Rzeczpospolitej, w tym Tarczyna.

Miasteczko to co prawda stare, założone na prawie magdeburskim w XIV w., ale do dzisiaj niezbyt duże. Przez długi czas Tarczyn miastem nawet nie był, gdyż po powstaniu styczniowym za karę, czyli strzelanie do Rosjan w słusznej sprawie, prawa miejskie stracił. Odzyskał je dopiero w 2003 roku!







Co tam można zobaczyć? Przede wszystkim kontrasty. 

Okazały gotycki kościół pod wezwaniem św. Mikołaja, który zajmuje całą północną pierzeję opadającego na południe rynku. Po drugiej stronie miasteczka stała niegdyś synagoga. Sam rynek został niedawno odświeżony – nowa kostka granitowa, zieleń miejska, chodniki – jednym słowem, całkiem przyzwoicie. Byłoby zupełnie przyzwoicie, gdyby nie patrzeć na otaczające plac kamieniczki. 
To właśnie drugi obraz Tarczyna. W zasadzie miasto określają dwa rodzaje tabliczek: pierwszy - oznaczający zabytek (kościół, dzwonnica, zajazd pocztowy z XIX w., dwa budynki mieszkalne przy rynku), drugi - ostrzegający przechodniów „uwaga, grozi zawaleniem” – ma ją prawie połowa budynków w starej części miasta, a nawet jeśli nie, to i tak widać, że obiekt kolejnej przysłowiowej zimy nie wytrzyma. A szkoda. 
W ten sposób miasto traci swój charakter, założenie urbanistyczne, bo przecież nikt nie zawraca sobie głowy takimi bzdurami jak zachowanie jednolitej kubatury i wysokości budynków w pierzei. Powstają więc „nowoczesne” koromysła, a miejscowość staje się kwintesencją współczesnej małomiasteczkowej brzydy. Już niedługo z dawnego charakteru miasteczka zostaną tylko latarnie pastorałki.
Z ciekawostek warto dodać, że poczta w Tarczynie była jednym z pierwszych urzędów w Królestwie Polskim i nosiła numer 11, jako ważna stacja na trasie Warszawa-Grójec-Kraków. Znajdował się tutaj punkt wymiany koni do dyliżansów, noclegownia i karczma dla pocztylionów.




Inny kontrast jest natury bardziej obłudno-wstydliwej. 
Jak większość podobnych miast na Mazowszu, tak i Tarczyn był przed II wojną domem dla polskich Żydów. Według spisów powszechnych stanowili oni ponad połowę mieszkańców. Jednak próżno szukać jakichkolwiek informacji na oficjalnych, internetowych stronach miejskich. 
Słowo Żyd występuje jedynie w opisie życia i dokonań Ireny Sendlerowej, której postacią miasto chwali się wszem i wobec! W każdej miejskiej publikacji czytamy o niej: „w latach międzywojennych mieszkanka Tarczyna”. Jak się okazuje przyjeżdżała tu jedynie jako młoda dziewczyna na wakacje do dziadków. 
Za to lokalny cmentarz żydowski znajdą tylko ci, co posiadają dobre przedwojenne mapy, bo obecnym mieszkańcom służy jedynie jako dzikie wysypisko śmieci. 
Tymczasem prezesowi Towarzystwa Przyjaciół Tarczyna marzy się pomnik Sendlerowej w miejscu dawnej synagogi, albo przynajmniej kamień…

A mnie się marzy żeby kamienice remontować, dawne miejsca zachować i dać sobie spokój z pomnikami i obeliskami.


Do przyjaciół gówniarzy - Zbigniew Raj, Piwnica Pod Baranami