No dobrze, czas najwyższy na mały wstęp do niewielkiego, acz cudnego kraju. Albania wielu kojarzy się jedynie z bunkrami lub… niczym. Spytaj dowolnego, przeciętnego przechodnia co jest ciekawego w Albanii, a będzie dukał równie inteligentnie, jak odpowiadając na pytanie o seks przed kamerą.
W zeszłym roku udało mi się zaledwie zajrzeć tego kraju. Cztery dni to jak lizanie ciastka przez szybę witryny, ale wystarczyło na parę rzeczy. Po pierwsze, utwierdziło mnie w potrzebie dalszej realizacji marzenia sprzed lat. Po drugie, kazało zweryfikować plany wyjazdowe na kilka najbliższych lat. Po trzecie, moją ulubioną lekturą stała się książka z 1914r. pt. Albania i Albańczycy, nomen omen autorstwa Jana Grzegorzewskiego.
Cóż mogę opowiedzieć po tych paru dniach zeszłorocznych wakacji?
Zarazem dużo jak i niewiele.
Bunkry jeszcze są, mała knajpka nad morzem była urządzona w jednym z nich. Skądinąd lepszej ryby z grilla z warzywami nie jadłam nigdzie indziej.
Zarazem dużo jak i niewiele.
Bunkry jeszcze są, mała knajpka nad morzem była urządzona w jednym z nich. Skądinąd lepszej ryby z grilla z warzywami nie jadłam nigdzie indziej.
Morze jest dużo cieplejsze niż w sąsiedniej Czarnogórze, o przereklamowanej Chorwacji nie wspominając. Ma temperaturę ciepłej wody w wannie.
Góry… piękne jak Alpy i niedostępne. Podróż górską drogą do Thet zajmuje ok. 2h. Całe 25 km po kamieniach, półkach skalnych, serpentynach, a wszystko na szerokości od 1 do 1,5 auta.
Albański jest niepodobny do niczego, ale dogadać się można bez problemu.
To tyle tytułem wstępu. Kolejne wieści z kraju Skanderbega niebawem.
Park Narodowy Thethit |
Droga do Theth |
Obóz pod starą figą |
Kepi i Rodonit |