Ale od początku. Rzecz ma miejsce na Pogórzu Ciężkowicko-Rożnowskim. Wędrując zielonym szlakiem z Pławnej, łagodnymi wzgórzami przez pola i łąki, wchodzimy w pewnym momencie do lasu. Na skalny most trafiamy po paru minutach drogi w dół. To tutaj, na piaszczystą polankę przed wrotami, podobno wychodziły diabły, żeby pograć w piłkę. Skała jest unikatem w skali Beskidów i Pogórza, nie ma takiego drugiego.
Za bramą zbocze robi się coraz bardziej strome, ścieżka z prostej zamienia się w zygzak. Jest zielono, pełno mchu, cicho (oprócz śpiewających ptaków). To nie jest piekło. Krajobraz bardziej przypomina zaczarowany las lub krainę Elfów Rivendell, czyli Głęboką Dolinę w Rozpadlinie Gór. I tak tam jest dokładnie. A na dnie doliny płynie po skałach strumień, którego źródła można znaleźć na zboczach wąwozu. Zaraz za ścieżką wpada do niego drugi spływający z innego, głębokiego parowu.
Młody nie chciał stamtąd wyjść, a już na pewno chce wrócić. Krążyliśmy po schodzących do doliny wąwozach jeszcze jakiś czas i wiemy na pewno że następnym razem zejdziemy jeszcze niżej wzdłuż strumienia…